Strona główna serwisu Strona główna forum

  Grupa:  Zupa storczykowa

 Temat:  Eksperymentujcie - hydroponika
  Strona:    Poprzednia    1  2  3  4  [5] 6    Następna

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Michał Czarnecki
E-mail: sekretne.zycie.roslin@gmail.com
Data: niedziela, 14 lutego 2016 11:47:31
Do wszystkich swoich Paphiopedilum dodaję dolomit, jak również do innych storczyków, ponieważ wszystkie rośliny potrzebują wapnia-mniej lub więcej. Używam wody z odwróconej osmozy, więc jest ona bardzo uboga w jony.

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: wtorek, 29 marca 2016 20:37:33
Brassavola nodosa 'Panama soiree' AM/AOS to kolejna roślina która kwitnie w hydroponice




Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Katie
E-mail:  
Data: wtorek, 5 kwietnia 2016 09:29:55
Witam serdecznie,
Zachęcona Waszymi doświadczeniami chciałabym wypróbować hydroponikę na swoich storczykach.
Myślę o wrzuceniu w hydro 3 hybryd - dendrobium nobile, dendrobium stardust oraz dendrobium phalaenopsis.
Zastanawiam się jaka grubość keramzytu powinnam zastosować 2/4, 4/8 czy 8/16 mm, gdyż dendrobia z natury mają dość drobne korzenie.
Obecnie rośliny tkwią w doniczkach 11cm. Widziałam, że Państwo stosują raczej większej pojemniki do hydro, odpowiedni zatem będzie wkład 13/12 czy lepiej trzymać się na początek 11/9?
Za wszelkie informacje oraz wskazówki dla początkującego będę bardzo wdzięczna.

Pozdrawiam serdecznie!

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: czwartek, 7 kwietnia 2016 07:22:50
Używam wyłącznie keramzytu grubego. 8-16. Nie znaczy, że ten drobniejszy sie nie nadaje ale gruby lepszy. Ja wolę te pojemniki 13/12. W 11/9 za dużo wody a za mało powietrza. Tzn do poziomu optimum na wskaźnikach w obu tych rozmiarach wchodzi po ok. 250ml wody. W 13/12 jest więcej miejsca na korzenie ponad wodą. Poza tym wszystkie wymienione dendrobia to potencjalnie dość duże rośliny.

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Katie
E-mail:  
Data: czwartek, 7 kwietnia 2016 08:01:30
No właśnie "potencjalnie"
Jakoś się chyba nie możemy dogadać, jeśli chodzi o podlewanie i przesychanie kory. Stąd pomysł by wsadzić je w hydro. Dziękuję za odpowiedź.

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: poniedziałek, 2 maja 2016 09:11:42
Jakiś czas temu znalazłem w sieci artykuł „What Do Orchids Eat” Ricka Lockwooda. Przeczytałem uważnie i porównałem ze swoimi obserwacjami. Sądzę, że autor doszedł do właściwych wniosków ale jednak na podstawie błędnego założenia. Nie twierdzę, że nadmierne nawożenie i kumulacja potasu w tkankach roślinnych nie może być przyczyną zaburzeń wzrostu. Myślę jednak, że główną przyczyną niepowodzeń w uprawie roślin (także tych w ogrodzie) jest kumulacja i zatrucie roślin tzw. „mikroelementami” a w szczególności borem, manganem, miedzią. Te trzy mikroelementy stosowane w nadmiarze wpływają hamująco na wzrost i wywołują chlorozy liści. Moim zdaniem, Rick Lockwood osiągnął pozytywne wyniki w efekcie kilkukrotnego obniżenia podaży mikroelementów w nawozach gdy dodał do nawozów azot.
Od pół roku opryskuję swoje rośliny roztworem saletry amonowej i widzę pozytywne efekty. Rośliny lepiej rosną a ich młode przyrosty są jednolicie zielone (lub przynajmniej są zieleńsze niż dotychczas). Jednocześnie każde podanie nawozu wieloskładnikowego z mikroelementami ten wzrost hamuje. Nie jest to koncepcja do końca sprawdzona ale jest wiosna i myślę, że warto spróbować.
Proponuję sporządzić 10% roztwór saletry amonowej i używać go – jako jedyny nawóz - do oprysków w rozcieńczeniu 2cm.sześć. na litr wody. Początkowo trzy opryski tygodniowo a po ukorzenieniu się roślin, w miarę jak zaczną lepiej rosnąć zamierzam zwiększyć częstotliwość oprysków oraz podnieść stężenie nawozu do 3-4cm.sześć. na litr wody.
Nie sądzę aby w ciągu 3-4 miesięcy od odstawienia nawozów wieloskładnikowych wystąpiły niedobory fosforu lub potasu. Jeżeli będą, to zacznę stosować jakiś trójskładnikowy nawóz bez mikroelementów – np. polifoskę – lub fosfór i ew. potas w nawozach jednoskładnikowych.
Mam nadzieję, że pomoże to również Waszym storczykom.


Przy okazji - tegoroczne kwitnienie Paph. Karl Ploberger





Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: agned
E-mail: agnieszka.dobek@wp.pl
Data: niedziela, 22 maja 2016 16:10:02
Witam

Dzięki prelekcji Państwa Siwików, wczesną wiosną zdecydowałam się uratować mojego Asconopsisa Irene Dobkin Elmhurst. Roślina, która dotarła do mnie jesienią wysyłkowo straciła niemal wszystkie korzenie po przesadzeniu jej z mokrego "produkcyjnego" podłoża do kory. Dodatkowo żółkły jej dolne liście - straciła prawie połowę, obcięłam i zdezynfekowałam pozostałą zdrową część trzonu i wsadziłam do hydroponiki. Jak widać na załączonych zdjęciach - rosną nie tylko nowe korzenie, ale i młody liść , nie odpadają już dolne liście. Storczyka podlewam wodą destylowaną mniej więcej co tydzień, a odkąd pojawiły się korzenie, co 2 tyg dodaję odrobinę nawozu do upraw hydroponicznych

Pozdrawiam Agnieszka z Warszawy








Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: piątek, 3 czerwca 2016 11:51:06




Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: wtorek, 5 lipca 2016 12:09:08
Tegoroczne kwitnienie Coelogyne Bird in Flight




Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Aga
E-mail: wdzunglizycia@gmail.com
Data: wtorek, 30 sierpnia 2016 10:34:36
Witam. Chciałam zapytać czy można stosować wodę z suszarki kondensacyjnej lub klimatyzatora typu split.? Teoretycznie powinna być to woda czysta.
Posiadam te dwa urządzenia i mam ochotę poeksperymentować. Ktoś próbował?.


Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: środa, 31 sierpnia 2016 20:49:40
Zapewne tak. Na wszelki wypadek zbadałbym wodę konduktometrem czy faktycznie jest czysta a potem testowałbym ze dwa miesiące na jakimś tanim falenopsisie.

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: agned
E-mail: agnieszka.dobek@wp.pl
Data: środa, 16 listopada 2016 19:10:48
Witam

Ponad tygodnie temu wsadziłam do kermazytu ascocentrum miniatum, która straciła wszystkie korzenie po przeniesieniu z produkcyjnego koszyka do doniczki z podłożem korowym.
Spotkałam się z opinią niektórych osób, że w przypadku vandowatych hydroponika jest nieodpowiednia. Może ktoś z bardziej doświadczonych storczykarzy na tym forum będzie mógł rozwiać moje wątpliwości?
Tymczasem moja roślina trzyma się całkiem dobrze w doniczce hydroponicznej. Wczoraj odgarnęłam trochę kermamzyt i stwierdziłam, że w srodku nic nie zagniwa, nie żółknie, a liście są jędrne i zielone jak w dniu zakupu



Pozdrawiam Agnieszka

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: poniedziałek, 19 czerwca 2017 13:56:42
Ponownie Lycaste aromatica. W tym roku kwitnienie opóźniło mi się o miesiąc. Moja wina.








Uprawiana od prawie 4 lat w s/h. Parapet południowego okna.

Kwitnie także paphiopedilum delenati x leucochilum. Kwitnienie kupne ale pokazuję, bo jeszcze powinno być dostępne gdyby komuś się spodobało. Na razie jest w korze. Również południowe okno ale roślina jest osłonięta przez inne i bezpośredniego słońca nie widzi.











Obydwoje rodzice albinotyczni. Kwiatek pachnie.


Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: wtorek, 27 czerwca 2017 19:42:03
Dziś po raz kolejny Coelogyne Bird in Flight. Krzyżówka usitany i lawrenceany. Uprawiana w s/h na południowym oknie. Mam ją od listopada 2014 i jest to jej 4-ty kwiatostan. Kwitnie od połowy marca - to piąty kwiat na pędzie. Młodociana jest dwuliściowa. W miarę dojrzewania wewnętrzny liść staje się wyraźnie mniejszy od zewnętrznego i w końcu zanika a kelogyne staje się jednoliściową jak usitana. Największy jak dotąd kwiat ma 10,5cm rozpiętości.




Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: poniedziałek, 31 lipca 2017 20:51:35
Phragmipedium Sorcerer's Apprentice to roślina twarda i odporna na błędy w uprawie.




Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agata Rapacz
E-mail: agata.rapacz@gmx.at
Data: sobota, 6 stycznia 2018 13:41:28
kolejna moja Cattleya prowadzona w hydroponice. Cattleya trianae 'splash'.Na wskutek zawirowan w moim zyciu ostatnio roslina dostala w "kosc". Mimo to ma jeszcze dwa paki i 9 pochewek kwiatowych













Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: sobota, 17 marca 2018 10:24:32
Dziś trochę o chorobach storczyków. Obserwując to co widać na forach storczykarskich i na fb w grupach o storczykach oceniam, że ponad 95% naszych, domowych roślin jest chorych. Głównie są to różne choroby grzybowe. Fusarium, phytophtora, rhizoctonia i jeszcze co najmniej kilkanaście innych. Był czas gdy starałem się je nazwać. Dziś uważam, że nie ma to znaczenia. I tak na jednym storczyku można wyizolować parę lub kilka patogenów. Rok temu zacząłem stosować na swoich parapetach Biosept i Betachikol. Odrzuciłem (może nie słusznie) Huwa-San i Bioczos. Jeżeli ktoś ma ochotę i przetestuje je to chętnie poczytam o wynikach. Z badań które przeczytałem wynikało, że Bioczos ma w większości przypadków najniższą skuteczność a Huwa-San jest po prostu słabym preparatem biobójczym. On jedynie odkaża spryskane nim powierzchnie. Nie znaczy to że jest zły. Ale nie jest tak dobry jak Betachikol.
Betachikol – dawniej Biochikol – to chitosan czyli zdepolimeryzowana chityna. Działanie opisywane jest jako wzmagające naturalną odporność roślin. Jeżeli ktoś chce poczytać dokładniej to wujek google coś znajdzie. Poza tym rośliny wbudowują chitynę w ścianki komórkowe. Powoduje to ich wzmocnienie i utrudnia patogenom przeniknięcie do środka.
Rok temu – na początku marca - zacząłem stosować na swoich parapetach Betachikol. Efekty najlepiej widoczne są na Coelogyne Bird in Flight.








To liść który wyrósł zanim zacząłem stosować Betachikol. Solidne nekrozy które już nie powiększają się. Myślę, że jesienią odpadnie i przestanie szpecić roślinę.







Tak wygląda liść, który w trakcie wzrostu już był opryskiwany. Widać, że choroba została zaleczona wcześniej. Nekrotyczne plamy są tylko w szczytowej części liścia - tej najstarszej, wyrosłej przed pierwszym opryskiem.









Tak wygląda cała roślina. Oglądałem dokładnie nowe liście i nie znalazłem żadnych plam. Dodatkową korzyścią stosowania Betachikolu jest wzrost siły roślin. Gdy zaczynał się obecny sezon, roślina "poczuła się" bardzo silną i próbowała wystartować sześcioma pędami wegetatywnymi. Nie jest jednak aż tak silna, więc dwa pąki zasuszyła a u dwóch wstrzymała wzrost (są żywe i czekają na lepsze czasy). Jednak i tak po raz pierwszy rośnie na dwie strony.


Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Rafał Szewczyk
E-mail:  
Data: sobota, 17 marca 2018 10:45:07
Panie Marku bardzo przydatne informacje.Na pewno skorzystam a o efektach napiszę.
Pozdrawiam.

Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail:  
Data: niedziela, 25 marca 2018 19:04:46
Moja pierwsza restrepia - brachypus. Zakwitła z jednoliściowej sadzonki. Listek od Obuwika, posadzony w październiku 2016. Parapet okienny. Też s/h tylko podłożem jest grodan a nie keramzyt.








Odpowiedz Pokaż wiadomość 
Autor: Agnieszka i Marek
E-mail: m.siwik@wp.pl
Data: czwartek, 13 grudnia 2018 12:17:05
Dziś rzecz o nawozach.
Na początek co nieco na temat uprawy glebowej i bezglebowej.
My wszyscy, bez względu na to czy uprawiamy w korze, sphagnum, wełnie mineralnej czy keramzycie stosujemy bezglebową metodę uprawy roślin. To istotne rozróżnienie bo większość nawozów dostępnych w handlu to nawozy przeznaczone do upraw glebowych. Czym się te dwie metody uprawy różnią? Przede wszystkim tym, że w glebie mamy kompleks sorpcyjny i życie. Można oczywiście upierać się, że w doniczkach z naszymi phalaenopsisami życie jest ale tak naprawdę jego wpływ na rośliny jest znikomy, pomijalny.
Najistotniejszymi z punktu widzenia nawożenia roślin cechami życia glebowego są procesy nitryfikacyjne i mikoryza. Ani jednych ani drugich w naszych doniczkach nie ma. To samo dotyczy kompleksu sorpcyjnego (minerały ilaste i próchnica) które w glebie "przechowują" dla roślin dostępne formy makro i mikroskładników zapobiegając ich wymywaniu do wód gruntowych.
W nawozach do upraw glebowych nie ma większego znaczenia, czy azot podajemy w formie amidowej, aminowej czy jako azotany. Azotany są szybko przechwytywane przez rośliny, natomiast amoniak i mocznik organizmy glebowe przeprowadzają w formę dostępną dla roślin i azot również trafia do roślin tyle, że nieco później. Azot podawany jako mocznik lub saletra amonowa jest dla producentów wygodny bo łatwo jest zbilansować nawóz i uzyskać potrzebny stosunek NPK. Rozsypywanie po polach trudno rozpuszczalnego superfosfatu także nie ma większego znaczenia dla roślin, bo w glebie zostanie on wystarczająco szybko uruchomiony. W uprawach bezglebowych tak łatwo nie jest.
W uprawach bezglebowych roślina nie korzysta ze współpracy z grzybami mikoryzowymi i nie penetruje włośnikami kompleksu sorpcyjnego. Pobiera składniki bezpośrednio z roztworu wodnego i tu zaczynają się schody. Azot w uprawach bezglebowych podawany jest niemal wyłącznie w formie azotanów bo tylko azotany roślina pobiera. Wapń, magnez i potas tylko jako azotany. Fosfor najwygodniej jest dodawać jako łatwo rozpuszczalny fosforan amonu. W niskostężonych roztworach wodnych przez jakiś czas aniony i kationy są dostępne dla roślin. Po pewnym jednak czasie zaczyna się strącanie nierozpuszczalnych soli. Dochodzi do wytrącania siarczanów wapnia oraz fosforanu wapnia. Jeśli wymieszamy powiedzmy 10%-e roztwory siarczanu potasu i saletry wapniowej to natychmiast wytrąci się biały osad gipsu. Gdy do saletry wapniowej dodamy rozpuszczone fosforany w cieczy zaczną pływać białe kłaczki fosforanu wapnia. Oznacza to, że stworzenie płynnego, skoncentrowanego nawozu wieloskładnikowego – takiego wygodnego, który można by sprzedać w litrowej butelce jest w zasadzie niemożliwe. To co kupujemy w sklepach to są nawozy zawiesinowe. Producenci dodają do nich minerały ilaste, rozpuszczalniki i stabilizatory bo inaczej na dnie mielibyśmy centymetr osadu.
Uprawy bezglebowe to źle brzmi. Lepiej brzmi uprawa szklarniowa pomidorów. Wszystkie pomidory które zjadamy zimą pochodzą z upraw bezglebowych a te zjadane latem w większości. Dotyczy to także papryki, ogórków, ziół, zimowych truskawek i wielu innych.
W szklarniach nawożenie wygląda tak. Jest wielki zbiornik z wodą i mieszadłem.. Do tego zbiornika, nawozy dozowane są z (zazwyczaj) 2 lub 3 mniejszych, zawierających stężone sole. Nawiasem mówiąc akwaryści stosują dozowniki płynów nawet o 5-6 pompach, bo również napotykają podobne problemy.
W dużym uproszczeniu – w pierwszym zbiorniku znajduje się mieszanina saletry potasowej, magnezowej i wapniowej a w drugim fosforanu amonu. W trzecim inne niezbędne – np mikroelementy, witaminy. Wymieszana pożywka o stężeniu 2-4 EC trafia do systemu nawadniającego i karmi rośliny. Producent pomidorów w każdej chwili wie ile i jakich składników jest w pożywce. W układach zamkniętych wie także co powraca do zbiornika. Wie zatem na bieżąco jak zmiany nawozu wpływają na plon pomidorów. My stosując nawozy wieloskładnikowe nie mamy pojęcia ile i jakich jonów w danej chwili jest dostępnych dla roślin. Mamy ogólne pojęcie o składzie nawozu i nadzieję, że roślina potrafi go wykorzystać.

Nieco inne problemy napotkamy gdy spróbujemy użyć sypkich nawozów wieloskładnikowych do rozpuszczania. Popularny jest Peters, mniej popularny ale chyba najlepszy z gotowców to Agroleaf Power Calcium. Wiele osób używa Akerne. Te nawozy są w zasadzie przeznaczone do stosowania dolistnego lub są wariacjami nawozów dolistnych o nieco zmodyfikowanym składzie.
Zawierają one wszystkie mikro i makro składniki w formie suchej. Odważoną porcję nawozu należy rozpuścić od razu w dużej ilości wody. Nie da się rozpuścić łyżeczki Agroleaf w szklance wody i dolewać po trochu do konewki bo jeszcze w szklance nastąpi strącanie nierozpuszczalnych soli. Zatem jeśli chcemy uzyskać nawóz o stężeniu 200ppm (400 mikrosiemensów) to należy 2 gramy nawozu wsypać do 10 litrowego wiadra i szybko wymieszać. W stanie suchym trzeba te nawozy przechowywać szczelnie zamknięte bo gdy zwilgotnieją – a są silnie higroskopijne - to nadaja się jedynie do wyrzucenia.
Ja wiem. Dla osób które podlewają i nawożą raz w tygodniu, przygotowanie wiadra pożywki to nie jest problem. Ale ja w hydroponice potrzebuję codziennie po 2-3 litry. Nie mam ochoty kupować wagi laboratoryjnej aby odważyć 0,2g nawozu.

Załączam zdjęcie. To pierwsze kwitnienie (zresztą wymuszone) katlei Aloha Case (75% walkeriany). Ładna?


Nie, nie jest ładna. Jest chora. A w zasadzie zatruta.
Jakieś 3 lata temu wpadło mi do głowy, że wszystkie nasze problemy mogą być spowodowane zatruciem metalami ciężkimi. I nie chodzi o rtęć, ołów czy kadm ale o mangan, cynk, miedź. Dalej będę o nich pisał mangan, bo ten pierwiastek uważam dziś za głównego sprawcę.

Tu dygresja.
Spośród wszystkich metali ciężkich, powszechnie i w dużych ilościach występują w glebach Fe, Mn i Al. Pozostałe zazwyczaj występują w ilościach śladowych. I tylko z wymieninymi trzema metalami rośliny mają problem.
Żelazo w stanie wolnym jest dla roślin w zasadzie nieprzyswajalne – i to stanowi problem. Rośliny rozwiązały go wydzielając do gleb chelaty (fitosiderofory w odróżnieniu od sideroforów wydzielanych przez grzyby i bakterie). Chelaty wychwytują jony żelaza i dopiero wtedy wchłaniane są przez rośliny. Rośliny korzystają także ze wsparcia grzybów mikoryzowych od których żelazo pozyskują.
Glin jest najbardziej chyba trujący z pośród metali ciężkich. Na szczęście formy przyswajalne występują tylko w glebach kwaśnych i silnie kwaśnych. Glin jest tak toksyczny, że rośliny wytworzyły mechanizm uniemożliwiający mu wnikanie w duzych ilościach do wnętrza korzenia (pasemka Caspary'ego). Ale niewiele jest roślin które robią to naprawdę skutecznie. Dlatego na glebach kwaśnych życie roślinne jest ubogie.
Mangan nie jest aż tak silnie trujący jak glin. Rośliny, przed manganem są chronione przez grzyby mikoryzowe. Grzyby znalazły sposób aby bez względu na zawartość manganu w roztworze glebowym utrzymać jego niski – i w miarę stały – poziom w strzępkach. Karmiąc rośliny makro i mikroelementami grzyby dostarczają im niewielkich i nietoksycznych ilości manganu. Tylko tyle ile potrzeba. Grzyby przy tym wcale nie są altruistami. Za przysługę otrzymują od roślin (z wyjątkiem storczyków) cukier. Szacuje się, że drzewa leśne oddają grzybom aż 1/3 całego wyprodukowanego w liściach cukru. Im drzewo zdrowsze tym produkcja cukru wyższa a wtedy prowizja grzybów także jest wyższa.

Pierwszymi objawami przenawożenia manganem są trudności z zatrzymaniem wody w tkankach roślin. Aparaty szparkowe są stale niedomknięte. W przypadku storczyków widocznymi oznakami są :
nienaturalne odginanie płatków kwiatów do tyłu. Szczególnie wyraźne u katlej i masdevalii
pętelkowanie ogonków liściowych masdevalii i młodych kwiatostanów phalaenopsisów
harmonijkowanie najmłodszych liści oncidiowatych.
zasuszanie pąków przez phalaenopsisy szczególnie widoczne zimą po włączeniu c.o.
przewracanie się najmłodszego liścia na bok u sabotków
W tym stadium podniesienie wilgotności powietrza sprzyja storczykom ale ich nie leczy. I to jest jedyny powód dla którego właściciele szklarni osiągają nieco lepsze efekty niż parapetowcy.

Kolejny etap zatruwania manganem powoduje, że zaczyna on wypierać najpierw Fe a później Mg i Ca z układów białkowych. Żelazo pełni bardzo istotną rolę we wszystkich przemianach energetycznych rośliny. Zarówno w fotosyntezie jak i w oddychaniu. Nadmiar manganu powodując pozorne niedobory żelaza sprawia, że roślina wytwarza mało cukru w liściach a korzenie, nawet gdy mają cukier to są głodne. Osłabioną roślinę łatwo opanowują szkodniki i choroby. Na tym etapie choroby opryskiwanie chelatami żelaza i siarczanem magnezu pomaga ale nie leczy.
Do objawów choroby dołączają :
pojawianie się korzeni powietrznych przy jednoczesnym zamieraniu korzeni wewnątrz doniczki
brązowienie końcówek liści
różnego rodzaju chlorozy które zależne są od rodzaju rośliny. U phalaenopsisów zazwyczaj są to chlorozy brzegowe, u sabotków miękiszu między żyłkami, u oncidiów drobne ciemne plamki przypominające rdzę, u lycaste i podobnych liczne ciemne zasychające czarne plamki.
u niektórych phalaenopsisów zdarzają się wycieki gumy/żywicy ze spodniej strony liścia często diagnozowana jako gutacja
drobne zagłębione zasychające plamki u roślin o mięsistych liściach (phalaenopsisy, niektóre sabotki)
u dendrobiów spore czarne zasychające plamy. Poplamione liście zazwyczaj brązowieją i opadają zaraz po włączeniu ogrzewania jesienią.
Kolejne etapy to :
zamieranie młodych korzeni zaraz po przebiciu liści/osłonek
czernienie zamieranie młodych przyrostów (katleje, śpiochy, coelogyne)
mięknięcie i zapadanie się całkiem młodych psb
kompost.
Słabe rośliny żle i wolno rosną. Kolejne przyrosty/liście drobnieją. Rośliny, nawet te sprawiające wrażenie względnie zdrowych nie kwitną. Często zdarza się, że rośliny wytwarzają nowe przyrosty w nienaturalnych porach – np. w środku zimy.

Dzieje się tak, ponieważ nawozy opracowywane są dla potrzeb roślin jednorocznych. Myślę, że obecnie naukowa wiedza na temat jednej tylko kukurydzy jest porównywalna do wiedzy o wszystkich storczykach razem wziętych. W rolnictwie ciągle prowadzone są badania mające na celu zwiększenie plonów, ograniczenie strat, ochrony przed szkodnikami, chorobami itp. Większość tych badań dotyczy roślin jednorocznych. Aby wydać duży plon muszą dostać wszystkie makro i mikroelementy jak najwcześniej i w optymalnej ilości. Dlatego nawozy opracowywane są głównie na potrzeby roślin jednorocznych. Zawartość poszczególnych składników w nawozach wynika z potrzeb roślin jednorocznych. Jeżeli na łętach ziemniaka, czy liściach kukurydzy zaczną się jesienią pokazywać chlorozy spowodowane względnym niedoborem żelaza to i tak nikt na to nie zwróci uwagi bo za chwilę następuje desykacja przed zbiorami.
W roślinach wieloletnich natomiast następuje kumulacja manganu. Sądzę, że zawartość mikroelementów w nawozach do stałego stosowania dla storczyków powinna być ograniczona do 20 może 30% ich obecnej ilości.
Dziś uważam, że pożywka zawierająca 300ppm nawozu to absolutne minimum. Ale gdy stosujemy nawozy z mikroelementami wg. wzorca dla roślin jednorocznych to 150mikrosiemensów (75ppm) wydaje się być wartością graniczną. Powyżej tego stężenia rośliny gorzej się czują. Rośliny potrafią "zutylizować" trucizny. Ich "wątrobą" są ściany komórkowe. Prawdopodobnie ilość manganu w nawozie o takim stężeniu jest jednocześnie maksymalną ilością jaką roślina jest w stanie "zutylizować".

Trzy lata temu bardziej byłem zajęty próbami wprowadzenia mikoryzy do doniczek lub zastąpienia jej chemią (efektem jest betachikol) niż nawozami. Przyznaję, że sam nie byłem przekonany o słuszności powyższego. Na próbach z mikoryzą najbardziej skorzystał ogród, który wyszczepiony grzybami szaleje.
Początkowo nawoziłem czystą saletrą amonową a później mieszaniną saletry amonowej i polifoski 8 tak dobraną aby (mniej więcej) otrzymać stosunek NPK 3:1:1.
Przez dwa lata niewiele się działo a uzyskane efekty bardziej wiązałem z betachikolem niż czymkolwiek innym. Po 2 latach, jesieną ubiegłego roku ponownie wróciłem do nawozów z mikroelementami. Tyle, że teraz nawoziłem już nie na poziomie 150mikrosiemensów ale 600-1000mikrosiemensów.
Na wiosnę tego roku okazało się, że o pół roku za wcześnie przerwałem storczykom dietę "bezmanganową". Większość katlej i coelogyne cristata wytworzyło bez trudu po 2 równorzędne, silne przyrosty na frontowych psb. Jednocześnie jednak, powróciły odwodnienia, plamki i chlorozy manganowe, zmniejszenie przyrostów. Dobrze choć, że na rośliny traktowane betachikolem nie powróciły choroby grzybowe.

Jeżeli uznacie, że Wasze rośliny również cierpią z powodu zatrucia manganem to:
1. opryskajcie rośliny kilkakrotnie chelatem żelaza.
2. wypłuczcie dokładnie podłoże z resztek poprzedniego nawozu
3. zacznijcie stosować nawóz pozbawiony mikroelementów na początek w stężeniu ok. 150-200ppm.
Jeśli zdecydujecie się na mieszaninę saletry amonowej i polifoski to zadowalające efekty uzyskacie w trzecim roku uprawy.

Nie chcę czekać aż tak długo więc obecnie stosuję 2-fazowy nawóz wzorowany na stosowanych w produkcji pomidorów. Ale bez mikroelementów, ze zwiększoną zawartością magnezu i fosforu oraz nieco obniżoną zawartością potasu. Zawiera on :
1. mieszaninę saletr potasowej, wapniowej i magnezowej
2. fosforan amonu
Ilość azotu amonowego to ok.5-8% całkowitego N (wagę mam niedoskonałą). Stosunek N:Ca:Mg to mniej więcej 200:200:135. Potasu jest znacznie więcej niż azotu. Fosforu rozpuszczalnego – około 60. Nawóz stosuję obecnie w stężeniu 275ppm.
Zaznaczam, że nawóz ten z całą pewnością jest niedoskonały i używam go dopiero od kilku tygodni. Używam, bo jestem przekonany, że tak właśnie trzeba. Jednak mam świadomość, że jego skład w przyszłości będzie zmieniany. Inaczej mówiąc – stosując go drogi czytelniku czynisz to na własną odpowiedzialność.Nie, nie jest ładna. Jest chora. A w zasadzie zatruta.
Jakieś 3 lata temu wpadło mi do głowy, że wszystkie nasze problemy mogą być spowodowane zatruciem metalami ciężkimi. I nie chodzi o rtęć, ołów czy kadm ale o mangan, cynk, miedź. Dalej będę o nich pisał mangan, bo ten pierwiastek uważam dziś za głównego sprawcę.

Tu dygresja.
Spośród wszystkich metali ciężkich, powszechnie i w dużych ilościach występują w glebach Fe, Mn i Al. Pozostałe zazwyczaj występują w ilościach śladowych.

Żelazo w stanie wolnym jest dla roślin w zasadzie nieprzyswajalne – i to stanowi problem. Rośliny rozwiązały go wydzielając do gleb chelaty (fitosiderofory w odróżnieniu od sideroforów wydzielanych przez grzyby i bakterie). Chelaty wychwytują jony żelaza i dopiero wtedy wchłaniane są przez rośliny. Rośliny korzystają także ze wsparcia grzybów mikoryzowych od których żelazo pozyskują.
Glin jest najbardziej chyba trujący z pośród metali ciężkich. Na szczęście formy przyswajalne występują tylko w glebach kwaśnych i silnie kwaśnych. Glin jest tak toksyczny, że rośliny wytworzyły mechanizm uniemożliwiający mu wnikanie w duzych ilościach do wnętrza korzenia (pasemka Caspary'ego). Ale niewiele jest roślin które robią to naprawdę skutecznie. Dlatego na glebach kwaśnych życie roślinne jest ubogie.
Mangan nie jest aż tak silnie trujący jak glin. Rośliny, przed manganem są chronione przez grzyby mikoryzowe. Grzyby znalazły sposób aby bez względu na zawartość manganu w roztworze glebowym utrzymać jego niski – i w miarę stały – poziom w strzępkach. Karmiąc rośliny makro i mikroelementami grzyby dostarczają im niewielkich i nietoksycznych ilości manganu. Tylko tyle ile potrzeba. Grzyby przy tym wcale nie są altruistami. Za przysługę otrzymują od roślin (z wyjątkiem storczyków) cukier. Szacuje się, że drzewa leśne oddają grzybom aż 1/3 całego wyprodukowanego w liściach cukru. Im drzewo zdrowsze tym produkcja cukru wyższa a wtedy prowizja grzybów także jest wyższa.

Pierwszymi objawami przenawożenia manganem są trudności z zatrzymaniem wody w tkankach roślin. Aparaty szparkowe są stale niedomknięte. W przypadku storczyków widocznymi oznakami są :
nienaturalne odginanie płatków kwiatów do tyłu. Szczególnie wyraźne u katlej i masdevalii
pętelkowanie ogonków liściowych masdevalii i młodych kwiatostanów phalaenopsisów
harmonijkowanie najmłodszych liści oncidiowatych.
zasuszanie pąków przez phalaenopsisy szczególnie widoczne zimą po włączeniu c.o.
przewracanie się najmłodszego liścia na bok u sabotków
W tym stadium podniesienie wilgotności powietrza sprzyja storczykom ale ich nie leczy. I to jest jedyny powód dla którego właściciele szklarni osiągają nieco lepsze efekty niż parapetowcy.

Kolejny etap zatruwania manganem powoduje, że zaczyna on wypierać najpierw Fe a później Mg i Ca z układów białkowych. Żelazo pełni bardzo istotną rolę we wszystkich przemianach energetycznych rośliny. Zarówno w fotosyntezie jak i w oddychaniu. Nadmiar manganu powodując pozorne niedobory żelaza sprawia, że roślina wytwarza mało cukru w liściach a korzenie, nawet gdy mają cukier to są głodne. Osłabioną roślinę łatwo opanowują szkodniki i choroby. Na tym etapie choroby opryskiwanie chelatami żelaza i siarczanem magnezu pomaga ale nie leczy.
Do objawów choroby dołączają :
pojawianie się korzeni powietrznych przy jednoczesnym zamieraniu korzeni wewnątrz doniczki
brązowienie końcówek liści
różnego rodzaju chlorozy które zależne są od rodzaju rośliny. U phalaenopsisów zazwyczaj są to chlorozy brzegowe, u sabotków miękiszu między żyłkami, u oncidiów drobne ciemne plamki przypominające rdzę, u lycaste i podobnych liczne ciemne zasychające czarne plamki.
u niektórych phalaenopsisów zdarzają się wycieki gumy/żywicy ze spodniej strony liścia często diagnozowana jako gutacja
drobne zagłębione zasychające plamki u roślin o mięsistych liściach (phalaenopsisy, niektóre sabotki)
u dendrobiów spore czarne zasychające plamy. Poplamione liście zazwyczaj brązowieją i opadają zaraz po włączeniu ogrzewania jesienią.
Kolejne etapy to :
zamieranie młodych korzeni zaraz po przebiciu liści/osłonek
czernienie zamieranie młodych przyrostów (katleje, śpiochy, coelogyne)
mięknięcie i zapadanie się całkiem młodych psb
kompost.
Słabe rośliny źle i wolno rosną. Kolejne przyrosty/liście drobnieją. Rośliny, nawet te sprawiające wrażenie względnie zdrowych nie kwitną. Często zdarza się, że rośliny wytwarzają nowe przyrosty w nienaturalnych porach – np. w środku zimy.

Dzieje się tak, ponieważ nawozy opracowywane są dla potrzeb roślin jednorocznych. Myślę, że obecnie naukowa wiedza na temat jednej tylko kukurydzy jest porównywalna do wiedzy o wszystkich storczykach razem wziętych. W rolnictwie ciągle prowadzone są badania mające na celu zwiększenie plonów, ograniczenie strat, ochrony przed szkodnikami, chorobami itp. Większość tych badań dotyczy roślin jednorocznych. Aby wydać duży plon muszą dostać wszystkie makro i mikroelementy jak najwcześniej i w optymalnej ilości. Dlatego nawozy opracowywane są głównie na potrzeby roślin jednorocznych. Zawartość poszczególnych składników w nawozach wynika z potrzeb roślin jednorocznych. Jeżeli na łętach ziemniaka, czy liściach kukurydzy zaczną się jesienią pokazywać chlorozy spowodowane względnym niedoborem żelaza to i tak nikt na to nie zwróci uwagi bo za chwilę następuje desykacja przed zbiorami.
W roślinach wieloletnich natomiast następuje kumulacja manganu. Sądzę, że zawartość mikroelementów w nawozach do stałego stosowania dla storczyków powinna być ograniczona do 20 może 30% ich obecnej ilości.
Dziś uważam, że pożywka zawierająca 300ppm nawozu to absolutne minimum. Ale gdy stosujemy nawozy z mikroelementami wg. wzorca dla roślin jednorocznych to 150mikrosiemensów (75ppm) wydaje się być wartością graniczną. Powyżej tego stężenia rośliny gorzej się czują. Rośliny potrafią "zutylizować" trucizny. Ich "wątrobą" są ściany komórkowe. Prawdopodobnie ilość manganu w nawozie o takim stężeniu jest jednocześnie maksymalną ilością jaką roślina jest w stanie "zutylizować".

Trzy lata temu bardziej byłem zajęty próbami wprowadzenia mikoryzy do doniczek lub zastąpienia jej chemią (efektem jest betachikol) niż nawozami. Przyznaję, że sam nie byłem przekonany o słuszności powyższego. Na próbach z mikoryzą najbardziej skorzystał ogród, który wyszczepiony grzybami szaleje.
Początkowo nawoziłem czystą saletrą amonową a później mieszaniną saletry amonowej i polifoski 8 tak dobraną aby (mniej więcej) otrzymać stosunek NPK 3:1:1.
Przez dwa lata niewiele się działo a uzyskane efekty bardziej wiązałem z betachikolem niż czymkolwiek innym. Po 2 latach, jesienią ubiegłego roku ponownie wróciłem do nawozów z mikroelementami. Tyle, że teraz nawoziłem już nie na poziomie 150mikrosiemensów ale 600-1000mikrosiemensów.
Na wiosnę tego roku okazało się, że o pół roku za wcześnie przerwałem storczykom dietę "bezmanganową". Większość katlej i coelogyne cristata wytworzyło bez trudu po 2 równorzędne, silne przyrosty na frontowych psb. Jednocześnie jednak, powróciły odwodnienia, plamki i chlorozy manganowe, zmniejszenie przyrostów. Dobrze choć, że na rośliny traktowane betachikolem nie powróciły choroby grzybowe.

Jeżeli uznacie, że Wasze rośliny również cierpią z powodu zatrucia manganem to:
1. opryskajcie rośliny kilkakrotnie chelatem żelaza.
2. wypłuczcie dokładnie podłoże z resztek poprzedniego nawozu
3. zacznijcie stosować nawóz pozbawiony mikroelementów na początek w stężeniu ok. 150-200ppm.
Jeśli zdecydujecie się na mieszaninę saletry amonowej i polifoski to zadowalające efekty uzyskacie w trzecim roku uprawy.

Nie chcę czekać aż tak długo więc obecnie stosuję 2-fazowy nawóz wzorowany na stosowanych w produkcji pomidorów. Ale bez mikroelementów, ze zwiększoną zawartością magnezu i fosforu oraz nieco obniżoną zawartością potasu. Zawiera on :
1. mieszaninę saletr potasowej, wapniowej i magnezowej
2. fosforan amonu
Ilość azotu amonowego to ok.5-8% całkowitego N (wagę mam niedoskonałą). Stosunek N:Ca:Mg to mniej więcej 200:200:135. Potasu jest znacznie więcej niż azotu. Fosforu rozpuszczalnego – około 60. Nawóz stosuję obecnie w stężeniu 275ppm.
Zaznaczam, że nawóz ten z całą pewnością jest niedoskonały i używam go dopiero od kilku tygodni. Używam, bo jestem przekonany, że tak właśnie trzeba. Jednak mam świadomość, że jego skład w przyszłości będzie zmieniany.

Strona:    Poprzednia    1  2  3  4  [5] 6    Następna

Powrót do grupy


© Copyright 2025 Orchidarium.pl