Autor: |
Agnieszka i Marek |
E-mail: |
m.siwik@wp.pl |
Data: |
czwartek, 13 grudnia 2018 12:17:05 |
Dziś rzecz o nawozach.
Na początek co nieco na temat uprawy glebowej i bezglebowej.
My wszyscy, bez względu na to czy uprawiamy w korze, sphagnum, wełnie mineralnej czy keramzycie stosujemy bezglebową metodę uprawy roślin. To istotne rozróżnienie bo większość nawozów dostępnych w handlu to nawozy przeznaczone do upraw glebowych. Czym się te dwie metody uprawy różnią? Przede wszystkim tym, że w glebie mamy kompleks sorpcyjny i życie. Można oczywiście upierać się, że w doniczkach z naszymi phalaenopsisami życie jest ale tak naprawdę jego wpływ na rośliny jest znikomy, pomijalny.
Najistotniejszymi z punktu widzenia nawożenia roślin cechami życia glebowego są procesy nitryfikacyjne i mikoryza. Ani jednych ani drugich w naszych doniczkach nie ma. To samo dotyczy kompleksu sorpcyjnego (minerały ilaste i próchnica) które w glebie "przechowują" dla roślin dostępne formy makro i mikroskładników zapobiegając ich wymywaniu do wód gruntowych.
W nawozach do upraw glebowych nie ma większego znaczenia, czy azot podajemy w formie amidowej, aminowej czy jako azotany. Azotany są szybko przechwytywane przez rośliny, natomiast amoniak i mocznik organizmy glebowe przeprowadzają w formę dostępną dla roślin i azot również trafia do roślin tyle, że nieco później. Azot podawany jako mocznik lub saletra amonowa jest dla producentów wygodny bo łatwo jest zbilansować nawóz i uzyskać potrzebny stosunek NPK. Rozsypywanie po polach trudno rozpuszczalnego superfosfatu także nie ma większego znaczenia dla roślin, bo w glebie zostanie on wystarczająco szybko uruchomiony. W uprawach bezglebowych tak łatwo nie jest.
W uprawach bezglebowych roślina nie korzysta ze współpracy z grzybami mikoryzowymi i nie penetruje włośnikami kompleksu sorpcyjnego. Pobiera składniki bezpośrednio z roztworu wodnego i tu zaczynają się schody. Azot w uprawach bezglebowych podawany jest niemal wyłącznie w formie azotanów bo tylko azotany roślina pobiera. Wapń, magnez i potas tylko jako azotany. Fosfor najwygodniej jest dodawać jako łatwo rozpuszczalny fosforan amonu. W niskostężonych roztworach wodnych przez jakiś czas aniony i kationy są dostępne dla roślin. Po pewnym jednak czasie zaczyna się strącanie nierozpuszczalnych soli. Dochodzi do wytrącania siarczanów wapnia oraz fosforanu wapnia. Jeśli wymieszamy powiedzmy 10%-e roztwory siarczanu potasu i saletry wapniowej to natychmiast wytrąci się biały osad gipsu. Gdy do saletry wapniowej dodamy rozpuszczone fosforany w cieczy zaczną pływać białe kłaczki fosforanu wapnia. Oznacza to, że stworzenie płynnego, skoncentrowanego nawozu wieloskładnikowego – takiego wygodnego, który można by sprzedać w litrowej butelce jest w zasadzie niemożliwe. To co kupujemy w sklepach to są nawozy zawiesinowe. Producenci dodają do nich minerały ilaste, rozpuszczalniki i stabilizatory bo inaczej na dnie mielibyśmy centymetr osadu.
Uprawy bezglebowe to źle brzmi. Lepiej brzmi uprawa szklarniowa pomidorów. Wszystkie pomidory które zjadamy zimą pochodzą z upraw bezglebowych a te zjadane latem w większości. Dotyczy to także papryki, ogórków, ziół, zimowych truskawek i wielu innych.
W szklarniach nawożenie wygląda tak. Jest wielki zbiornik z wodą i mieszadłem.. Do tego zbiornika, nawozy dozowane są z (zazwyczaj) 2 lub 3 mniejszych, zawierających stężone sole. Nawiasem mówiąc akwaryści stosują dozowniki płynów nawet o 5-6 pompach, bo również napotykają podobne problemy.
W dużym uproszczeniu – w pierwszym zbiorniku znajduje się mieszanina saletry potasowej, magnezowej i wapniowej a w drugim fosforanu amonu. W trzecim inne niezbędne – np mikroelementy, witaminy. Wymieszana pożywka o stężeniu 2-4 EC trafia do systemu nawadniającego i karmi rośliny. Producent pomidorów w każdej chwili wie ile i jakich składników jest w pożywce. W układach zamkniętych wie także co powraca do zbiornika. Wie zatem na bieżąco jak zmiany nawozu wpływają na plon pomidorów. My stosując nawozy wieloskładnikowe nie mamy pojęcia ile i jakich jonów w danej chwili jest dostępnych dla roślin. Mamy ogólne pojęcie o składzie nawozu i nadzieję, że roślina potrafi go wykorzystać.
Nieco inne problemy napotkamy gdy spróbujemy użyć sypkich nawozów wieloskładnikowych do rozpuszczania. Popularny jest Peters, mniej popularny ale chyba najlepszy z gotowców to Agroleaf Power Calcium. Wiele osób używa Akerne. Te nawozy są w zasadzie przeznaczone do stosowania dolistnego lub są wariacjami nawozów dolistnych o nieco zmodyfikowanym składzie.
Zawierają one wszystkie mikro i makro składniki w formie suchej. Odważoną porcję nawozu należy rozpuścić od razu w dużej ilości wody. Nie da się rozpuścić łyżeczki Agroleaf w szklance wody i dolewać po trochu do konewki bo jeszcze w szklance nastąpi strącanie nierozpuszczalnych soli. Zatem jeśli chcemy uzyskać nawóz o stężeniu 200ppm (400 mikrosiemensów) to należy 2 gramy nawozu wsypać do 10 litrowego wiadra i szybko wymieszać. W stanie suchym trzeba te nawozy przechowywać szczelnie zamknięte bo gdy zwilgotnieją – a są silnie higroskopijne - to nadaja się jedynie do wyrzucenia.
Ja wiem. Dla osób które podlewają i nawożą raz w tygodniu, przygotowanie wiadra pożywki to nie jest problem. Ale ja w hydroponice potrzebuję codziennie po 2-3 litry. Nie mam ochoty kupować wagi laboratoryjnej aby odważyć 0,2g nawozu.
Załączam zdjęcie. To pierwsze kwitnienie (zresztą wymuszone) katlei Aloha Case (75% walkeriany). Ładna?

Nie, nie jest ładna. Jest chora. A w zasadzie zatruta.
Jakieś 3 lata temu wpadło mi do głowy, że wszystkie nasze problemy mogą być spowodowane zatruciem metalami ciężkimi. I nie chodzi o rtęć, ołów czy kadm ale o mangan, cynk, miedź. Dalej będę o nich pisał mangan, bo ten pierwiastek uważam dziś za głównego sprawcę.
Tu dygresja.
Spośród wszystkich metali ciężkich, powszechnie i w dużych ilościach występują w glebach Fe, Mn i Al. Pozostałe zazwyczaj występują w ilościach śladowych. I tylko z wymieninymi trzema metalami rośliny mają problem.
Żelazo w stanie wolnym jest dla roślin w zasadzie nieprzyswajalne – i to stanowi problem. Rośliny rozwiązały go wydzielając do gleb chelaty (fitosiderofory w odróżnieniu od sideroforów wydzielanych przez grzyby i bakterie). Chelaty wychwytują jony żelaza i dopiero wtedy wchłaniane są przez rośliny. Rośliny korzystają także ze wsparcia grzybów mikoryzowych od których żelazo pozyskują.
Glin jest najbardziej chyba trujący z pośród metali ciężkich. Na szczęście formy przyswajalne występują tylko w glebach kwaśnych i silnie kwaśnych. Glin jest tak toksyczny, że rośliny wytworzyły mechanizm uniemożliwiający mu wnikanie w duzych ilościach do wnętrza korzenia (pasemka Caspary'ego). Ale niewiele jest roślin które robią to naprawdę skutecznie. Dlatego na glebach kwaśnych życie roślinne jest ubogie.
Mangan nie jest aż tak silnie trujący jak glin. Rośliny, przed manganem są chronione przez grzyby mikoryzowe. Grzyby znalazły sposób aby bez względu na zawartość manganu w roztworze glebowym utrzymać jego niski – i w miarę stały – poziom w strzępkach. Karmiąc rośliny makro i mikroelementami grzyby dostarczają im niewielkich i nietoksycznych ilości manganu. Tylko tyle ile potrzeba. Grzyby przy tym wcale nie są altruistami. Za przysługę otrzymują od roślin (z wyjątkiem storczyków) cukier. Szacuje się, że drzewa leśne oddają grzybom aż 1/3 całego wyprodukowanego w liściach cukru. Im drzewo zdrowsze tym produkcja cukru wyższa a wtedy prowizja grzybów także jest wyższa.
Pierwszymi objawami przenawożenia manganem są trudności z zatrzymaniem wody w tkankach roślin. Aparaty szparkowe są stale niedomknięte. W przypadku storczyków widocznymi oznakami są :
nienaturalne odginanie płatków kwiatów do tyłu. Szczególnie wyraźne u katlej i masdevalii
pętelkowanie ogonków liściowych masdevalii i młodych kwiatostanów phalaenopsisów
harmonijkowanie najmłodszych liści oncidiowatych.
zasuszanie pąków przez phalaenopsisy szczególnie widoczne zimą po włączeniu c.o.
przewracanie się najmłodszego liścia na bok u sabotków
W tym stadium podniesienie wilgotności powietrza sprzyja storczykom ale ich nie leczy. I to jest jedyny powód dla którego właściciele szklarni osiągają nieco lepsze efekty niż parapetowcy.
Kolejny etap zatruwania manganem powoduje, że zaczyna on wypierać najpierw Fe a później Mg i Ca z układów białkowych. Żelazo pełni bardzo istotną rolę we wszystkich przemianach energetycznych rośliny. Zarówno w fotosyntezie jak i w oddychaniu. Nadmiar manganu powodując pozorne niedobory żelaza sprawia, że roślina wytwarza mało cukru w liściach a korzenie, nawet gdy mają cukier to są głodne. Osłabioną roślinę łatwo opanowują szkodniki i choroby. Na tym etapie choroby opryskiwanie chelatami żelaza i siarczanem magnezu pomaga ale nie leczy.
Do objawów choroby dołączają :
pojawianie się korzeni powietrznych przy jednoczesnym zamieraniu korzeni wewnątrz doniczki
brązowienie końcówek liści
różnego rodzaju chlorozy które zależne są od rodzaju rośliny. U phalaenopsisów zazwyczaj są to chlorozy brzegowe, u sabotków miękiszu między żyłkami, u oncidiów drobne ciemne plamki przypominające rdzę, u lycaste i podobnych liczne ciemne zasychające czarne plamki.
u niektórych phalaenopsisów zdarzają się wycieki gumy/żywicy ze spodniej strony liścia często diagnozowana jako gutacja
drobne zagłębione zasychające plamki u roślin o mięsistych liściach (phalaenopsisy, niektóre sabotki)
u dendrobiów spore czarne zasychające plamy. Poplamione liście zazwyczaj brązowieją i opadają zaraz po włączeniu ogrzewania jesienią.
Kolejne etapy to :
zamieranie młodych korzeni zaraz po przebiciu liści/osłonek
czernienie zamieranie młodych przyrostów (katleje, śpiochy, coelogyne)
mięknięcie i zapadanie się całkiem młodych psb
kompost.
Słabe rośliny żle i wolno rosną. Kolejne przyrosty/liście drobnieją. Rośliny, nawet te sprawiające wrażenie względnie zdrowych nie kwitną. Często zdarza się, że rośliny wytwarzają nowe przyrosty w nienaturalnych porach – np. w środku zimy.
Dzieje się tak, ponieważ nawozy opracowywane są dla potrzeb roślin jednorocznych. Myślę, że obecnie naukowa wiedza na temat jednej tylko kukurydzy jest porównywalna do wiedzy o wszystkich storczykach razem wziętych. W rolnictwie ciągle prowadzone są badania mające na celu zwiększenie plonów, ograniczenie strat, ochrony przed szkodnikami, chorobami itp. Większość tych badań dotyczy roślin jednorocznych. Aby wydać duży plon muszą dostać wszystkie makro i mikroelementy jak najwcześniej i w optymalnej ilości. Dlatego nawozy opracowywane są głównie na potrzeby roślin jednorocznych. Zawartość poszczególnych składników w nawozach wynika z potrzeb roślin jednorocznych. Jeżeli na łętach ziemniaka, czy liściach kukurydzy zaczną się jesienią pokazywać chlorozy spowodowane względnym niedoborem żelaza to i tak nikt na to nie zwróci uwagi bo za chwilę następuje desykacja przed zbiorami.
W roślinach wieloletnich natomiast następuje kumulacja manganu. Sądzę, że zawartość mikroelementów w nawozach do stałego stosowania dla storczyków powinna być ograniczona do 20 może 30% ich obecnej ilości.
Dziś uważam, że pożywka zawierająca 300ppm nawozu to absolutne minimum. Ale gdy stosujemy nawozy z mikroelementami wg. wzorca dla roślin jednorocznych to 150mikrosiemensów (75ppm) wydaje się być wartością graniczną. Powyżej tego stężenia rośliny gorzej się czują. Rośliny potrafią "zutylizować" trucizny. Ich "wątrobą" są ściany komórkowe. Prawdopodobnie ilość manganu w nawozie o takim stężeniu jest jednocześnie maksymalną ilością jaką roślina jest w stanie "zutylizować".
Trzy lata temu bardziej byłem zajęty próbami wprowadzenia mikoryzy do doniczek lub zastąpienia jej chemią (efektem jest betachikol) niż nawozami. Przyznaję, że sam nie byłem przekonany o słuszności powyższego. Na próbach z mikoryzą najbardziej skorzystał ogród, który wyszczepiony grzybami szaleje.
Początkowo nawoziłem czystą saletrą amonową a później mieszaniną saletry amonowej i polifoski 8 tak dobraną aby (mniej więcej) otrzymać stosunek NPK 3:1:1.
Przez dwa lata niewiele się działo a uzyskane efekty bardziej wiązałem z betachikolem niż czymkolwiek innym. Po 2 latach, jesieną ubiegłego roku ponownie wróciłem do nawozów z mikroelementami. Tyle, że teraz nawoziłem już nie na poziomie 150mikrosiemensów ale 600-1000mikrosiemensów.
Na wiosnę tego roku okazało się, że o pół roku za wcześnie przerwałem storczykom dietę "bezmanganową". Większość katlej i coelogyne cristata wytworzyło bez trudu po 2 równorzędne, silne przyrosty na frontowych psb. Jednocześnie jednak, powróciły odwodnienia, plamki i chlorozy manganowe, zmniejszenie przyrostów. Dobrze choć, że na rośliny traktowane betachikolem nie powróciły choroby grzybowe.
Jeżeli uznacie, że Wasze rośliny również cierpią z powodu zatrucia manganem to:
1. opryskajcie rośliny kilkakrotnie chelatem żelaza.
2. wypłuczcie dokładnie podłoże z resztek poprzedniego nawozu
3. zacznijcie stosować nawóz pozbawiony mikroelementów na początek w stężeniu ok. 150-200ppm.
Jeśli zdecydujecie się na mieszaninę saletry amonowej i polifoski to zadowalające efekty uzyskacie w trzecim roku uprawy.
Nie chcę czekać aż tak długo więc obecnie stosuję 2-fazowy nawóz wzorowany na stosowanych w produkcji pomidorów. Ale bez mikroelementów, ze zwiększoną zawartością magnezu i fosforu oraz nieco obniżoną zawartością potasu. Zawiera on :
1. mieszaninę saletr potasowej, wapniowej i magnezowej
2. fosforan amonu
Ilość azotu amonowego to ok.5-8% całkowitego N (wagę mam niedoskonałą). Stosunek N:Ca:Mg to mniej więcej 200:200:135. Potasu jest znacznie więcej niż azotu. Fosforu rozpuszczalnego – około 60. Nawóz stosuję obecnie w stężeniu 275ppm.
Zaznaczam, że nawóz ten z całą pewnością jest niedoskonały i używam go dopiero od kilku tygodni. Używam, bo jestem przekonany, że tak właśnie trzeba. Jednak mam świadomość, że jego skład w przyszłości będzie zmieniany. Inaczej mówiąc – stosując go drogi czytelniku czynisz to na własną odpowiedzialność.Nie, nie jest ładna. Jest chora. A w zasadzie zatruta.
Jakieś 3 lata temu wpadło mi do głowy, że wszystkie nasze problemy mogą być spowodowane zatruciem metalami ciężkimi. I nie chodzi o rtęć, ołów czy kadm ale o mangan, cynk, miedź. Dalej będę o nich pisał mangan, bo ten pierwiastek uważam dziś za głównego sprawcę.
Tu dygresja.
Spośród wszystkich metali ciężkich, powszechnie i w dużych ilościach występują w glebach Fe, Mn i Al. Pozostałe zazwyczaj występują w ilościach śladowych.
Żelazo w stanie wolnym jest dla roślin w zasadzie nieprzyswajalne – i to stanowi problem. Rośliny rozwiązały go wydzielając do gleb chelaty (fitosiderofory w odróżnieniu od sideroforów wydzielanych przez grzyby i bakterie). Chelaty wychwytują jony żelaza i dopiero wtedy wchłaniane są przez rośliny. Rośliny korzystają także ze wsparcia grzybów mikoryzowych od których żelazo pozyskują.
Glin jest najbardziej chyba trujący z pośród metali ciężkich. Na szczęście formy przyswajalne występują tylko w glebach kwaśnych i silnie kwaśnych. Glin jest tak toksyczny, że rośliny wytworzyły mechanizm uniemożliwiający mu wnikanie w duzych ilościach do wnętrza korzenia (pasemka Caspary'ego). Ale niewiele jest roślin które robią to naprawdę skutecznie. Dlatego na glebach kwaśnych życie roślinne jest ubogie.
Mangan nie jest aż tak silnie trujący jak glin. Rośliny, przed manganem są chronione przez grzyby mikoryzowe. Grzyby znalazły sposób aby bez względu na zawartość manganu w roztworze glebowym utrzymać jego niski – i w miarę stały – poziom w strzępkach. Karmiąc rośliny makro i mikroelementami grzyby dostarczają im niewielkich i nietoksycznych ilości manganu. Tylko tyle ile potrzeba. Grzyby przy tym wcale nie są altruistami. Za przysługę otrzymują od roślin (z wyjątkiem storczyków) cukier. Szacuje się, że drzewa leśne oddają grzybom aż 1/3 całego wyprodukowanego w liściach cukru. Im drzewo zdrowsze tym produkcja cukru wyższa a wtedy prowizja grzybów także jest wyższa.
Pierwszymi objawami przenawożenia manganem są trudności z zatrzymaniem wody w tkankach roślin. Aparaty szparkowe są stale niedomknięte. W przypadku storczyków widocznymi oznakami są :
nienaturalne odginanie płatków kwiatów do tyłu. Szczególnie wyraźne u katlej i masdevalii
pętelkowanie ogonków liściowych masdevalii i młodych kwiatostanów phalaenopsisów
harmonijkowanie najmłodszych liści oncidiowatych.
zasuszanie pąków przez phalaenopsisy szczególnie widoczne zimą po włączeniu c.o.
przewracanie się najmłodszego liścia na bok u sabotków
W tym stadium podniesienie wilgotności powietrza sprzyja storczykom ale ich nie leczy. I to jest jedyny powód dla którego właściciele szklarni osiągają nieco lepsze efekty niż parapetowcy.
Kolejny etap zatruwania manganem powoduje, że zaczyna on wypierać najpierw Fe a później Mg i Ca z układów białkowych. Żelazo pełni bardzo istotną rolę we wszystkich przemianach energetycznych rośliny. Zarówno w fotosyntezie jak i w oddychaniu. Nadmiar manganu powodując pozorne niedobory żelaza sprawia, że roślina wytwarza mało cukru w liściach a korzenie, nawet gdy mają cukier to są głodne. Osłabioną roślinę łatwo opanowują szkodniki i choroby. Na tym etapie choroby opryskiwanie chelatami żelaza i siarczanem magnezu pomaga ale nie leczy.
Do objawów choroby dołączają :
pojawianie się korzeni powietrznych przy jednoczesnym zamieraniu korzeni wewnątrz doniczki
brązowienie końcówek liści
różnego rodzaju chlorozy które zależne są od rodzaju rośliny. U phalaenopsisów zazwyczaj są to chlorozy brzegowe, u sabotków miękiszu między żyłkami, u oncidiów drobne ciemne plamki przypominające rdzę, u lycaste i podobnych liczne ciemne zasychające czarne plamki.
u niektórych phalaenopsisów zdarzają się wycieki gumy/żywicy ze spodniej strony liścia często diagnozowana jako gutacja
drobne zagłębione zasychające plamki u roślin o mięsistych liściach (phalaenopsisy, niektóre sabotki)
u dendrobiów spore czarne zasychające plamy. Poplamione liście zazwyczaj brązowieją i opadają zaraz po włączeniu ogrzewania jesienią.
Kolejne etapy to :
zamieranie młodych korzeni zaraz po przebiciu liści/osłonek
czernienie zamieranie młodych przyrostów (katleje, śpiochy, coelogyne)
mięknięcie i zapadanie się całkiem młodych psb
kompost.
Słabe rośliny źle i wolno rosną. Kolejne przyrosty/liście drobnieją. Rośliny, nawet te sprawiające wrażenie względnie zdrowych nie kwitną. Często zdarza się, że rośliny wytwarzają nowe przyrosty w nienaturalnych porach – np. w środku zimy.
Dzieje się tak, ponieważ nawozy opracowywane są dla potrzeb roślin jednorocznych. Myślę, że obecnie naukowa wiedza na temat jednej tylko kukurydzy jest porównywalna do wiedzy o wszystkich storczykach razem wziętych. W rolnictwie ciągle prowadzone są badania mające na celu zwiększenie plonów, ograniczenie strat, ochrony przed szkodnikami, chorobami itp. Większość tych badań dotyczy roślin jednorocznych. Aby wydać duży plon muszą dostać wszystkie makro i mikroelementy jak najwcześniej i w optymalnej ilości. Dlatego nawozy opracowywane są głównie na potrzeby roślin jednorocznych. Zawartość poszczególnych składników w nawozach wynika z potrzeb roślin jednorocznych. Jeżeli na łętach ziemniaka, czy liściach kukurydzy zaczną się jesienią pokazywać chlorozy spowodowane względnym niedoborem żelaza to i tak nikt na to nie zwróci uwagi bo za chwilę następuje desykacja przed zbiorami.
W roślinach wieloletnich natomiast następuje kumulacja manganu. Sądzę, że zawartość mikroelementów w nawozach do stałego stosowania dla storczyków powinna być ograniczona do 20 może 30% ich obecnej ilości.
Dziś uważam, że pożywka zawierająca 300ppm nawozu to absolutne minimum. Ale gdy stosujemy nawozy z mikroelementami wg. wzorca dla roślin jednorocznych to 150mikrosiemensów (75ppm) wydaje się być wartością graniczną. Powyżej tego stężenia rośliny gorzej się czują. Rośliny potrafią "zutylizować" trucizny. Ich "wątrobą" są ściany komórkowe. Prawdopodobnie ilość manganu w nawozie o takim stężeniu jest jednocześnie maksymalną ilością jaką roślina jest w stanie "zutylizować".
Trzy lata temu bardziej byłem zajęty próbami wprowadzenia mikoryzy do doniczek lub zastąpienia jej chemią (efektem jest betachikol) niż nawozami. Przyznaję, że sam nie byłem przekonany o słuszności powyższego. Na próbach z mikoryzą najbardziej skorzystał ogród, który wyszczepiony grzybami szaleje.
Początkowo nawoziłem czystą saletrą amonową a później mieszaniną saletry amonowej i polifoski 8 tak dobraną aby (mniej więcej) otrzymać stosunek NPK 3:1:1.
Przez dwa lata niewiele się działo a uzyskane efekty bardziej wiązałem z betachikolem niż czymkolwiek innym. Po 2 latach, jesienią ubiegłego roku ponownie wróciłem do nawozów z mikroelementami. Tyle, że teraz nawoziłem już nie na poziomie 150mikrosiemensów ale 600-1000mikrosiemensów.
Na wiosnę tego roku okazało się, że o pół roku za wcześnie przerwałem storczykom dietę "bezmanganową". Większość katlej i coelogyne cristata wytworzyło bez trudu po 2 równorzędne, silne przyrosty na frontowych psb. Jednocześnie jednak, powróciły odwodnienia, plamki i chlorozy manganowe, zmniejszenie przyrostów. Dobrze choć, że na rośliny traktowane betachikolem nie powróciły choroby grzybowe.
Jeżeli uznacie, że Wasze rośliny również cierpią z powodu zatrucia manganem to:
1. opryskajcie rośliny kilkakrotnie chelatem żelaza.
2. wypłuczcie dokładnie podłoże z resztek poprzedniego nawozu
3. zacznijcie stosować nawóz pozbawiony mikroelementów na początek w stężeniu ok. 150-200ppm.
Jeśli zdecydujecie się na mieszaninę saletry amonowej i polifoski to zadowalające efekty uzyskacie w trzecim roku uprawy.
Nie chcę czekać aż tak długo więc obecnie stosuję 2-fazowy nawóz wzorowany na stosowanych w produkcji pomidorów. Ale bez mikroelementów, ze zwiększoną zawartością magnezu i fosforu oraz nieco obniżoną zawartością potasu. Zawiera on :
1. mieszaninę saletr potasowej, wapniowej i magnezowej
2. fosforan amonu
Ilość azotu amonowego to ok.5-8% całkowitego N (wagę mam niedoskonałą). Stosunek N:Ca:Mg to mniej więcej 200:200:135. Potasu jest znacznie więcej niż azotu. Fosforu rozpuszczalnego – około 60. Nawóz stosuję obecnie w stężeniu 275ppm.
Zaznaczam, że nawóz ten z całą pewnością jest niedoskonały i używam go dopiero od kilku tygodni. Używam, bo jestem przekonany, że tak właśnie trzeba. Jednak mam świadomość, że jego skład w przyszłości będzie zmieniany.
|
|
|