Autor: |
Halina Roszkowska |
E-mail: |
halina.roszkowska@orange.pl |
Data: |
poniedziałek, 15 stycznia 2007 16:09:36 |
Podlewanie stało się proste, odkąd zakupiłam 5-litrowy spryskiwacz z dyszą. Zaczynam od góry, storczyki ostrożnie, raczej na podkładkę, chociaż w praktyce różnie bywa. Tillandsje oszczędnie, rzadziej. Od połowy wysokości orchidarium blokuję spryskiwacz i robię tropikalną ulewę bromeliom, paprociom i reszcie roślin na dnie.
Ale z ilością wody nie przesadzam - przy samym dnie jest wilgoć, czasem nawt cienka warstwa wody, ale nie stale. Raz nawet przysuszyłam Spathyphyllum, które rośnie bezpośrednio w keramzycie.
Kiedyś, gdy storczyki wisały, jak pranie na sznurku, wyjmowałam je i moczyłam (w tej samej wodzie, brrr... Teraz bym się nawet bała) i to była żmudna chlapanina zajmująca sporo czasu. Teraz nie ruszam roślin, poprzerastały się wzajemnie korzeniami i nie ma takiej możliwości.
Podlewam codziennie (no, prawie) głównie ze względu na paprocie, resztę oczywiście wybiórczo.
Jeśli podlewam wodą z nawozem, leję po wszystkim poza kwiatami. Wtedy na chwilę zostawiam otwarte drzwi orchidarium.
Początkowo storczyki mocowałam "do góry nogami", żeby uniknąć niebezpieczeństwa zalania, ale one wypuszczały następne pseudobulwy do góry, jak Pan Bóg przykazał.
Jeśli chodzi o automatyczne systemy zraszania, to przy takiej wielkości szklarenki nie ma to chyba sensu. Podlewanie trwa 5 minut, chyba że mam więcej czasu i połączę je z relaksującym podglądaniem - co nowego wyrasta
Pozdrawiam
Halina |
|
|