Pragne i ja pochwalic sie swoja roslinka. Tym bardziej, ze nalezy ona do moich ulubionych oraz ... byla bohaterka pewnej nieprawdopodobnej przygody!
Ale od poczatku...
Rosline zakupilam w listopadzie 2005r. Dzieki pomocy kolezanki mieszkajacej w USA.
Nie jest to trudna w uprawie roslinka. Wlasciwie rosnie sobie sama! Trzymam ja razem z innymi lubiacymi chlodna uprawe miniaturami. W dzien temp. w porywach dochodzi do 20 st.C, noca staram sie utrzymac - 12st.C
W zaleznosci kiedy przeschnie - albo pryskam, albo wsadzam do miseczki z woda( tak srednio co dwa - trzy dni)
Na wiosne zaczne nawozic. To jest wlasciwie wszystko co wiem z wlasnego doswiadczenia o uprawie tego cudenka...
A jak widac na zdjeciach ten Pleurothallis jest wart takiego okreslenia. Dla mnie nie musi juz kwitnac. Same listki sa dzielami sztuki. Te widoczne kropki sa jedynie na spodzie liscia , gora jest jednolicie zielona.
Co do przygody....
Ta roslina szla do mnie paczka ponad miesiac czasu ( od 4.11.2005 - do 12.12.2005)
Najpierw myslalam ze paczka zaginela albo ze zatrzymali ja na granicy.....
a kiedy juz nadeszla...balam sie ja otworzyc! Spodziewalam sie zobaczyc "suszka" i nawet mi do glowy nie przyszlo, ze roslina bedzie w idealnym stanie!!!!
Orchidee sa naprawde niesamowite.....