Temat: |
Re: Coelogyne lactea |
Autor: |
R. Kosina |
E-mail: |
|
Data: |
poniedziałek, 7 maja 2007 14:03:08 |
Pani Ewo,
i w pełni się z Panią zgadzam!!!!!!! Osobiście byłbym za tym, żeby szanować w każdym miejscu to, co jest osiągnięciem danego narodu, jego kulturę. Faktem jest, że dla wygody (silniejszego) ustalamy reguły (zawsze czyni to silniejszy), które czynią nasz kontakt z "obcymi" prostszym. Biję się w piersi, bo wbrew mojemu oczekiwaniu Międzynarodowy Kodeks Nomenklatury Botanicznej wymaga latynizowania wszelkich nazw, również "chińskich", chociaż trudnych zagranicznych zaleca unikać przy nadawaniu nowych. Zatem Coelogyne w mojej łacinie (starożytnej) będzie kelogyne. Sam jednak zwyczajowo wymawiam wielokrotnie "c" zamiast "k". Języki się zmieniają, więc i dawna greka też ulegała latynizacji, ale co nakazuje Kodeks, to nakazuje, więc albo go stosujemy, albo się buntujemy. Dane Kodeksu są z roku 1961, wiem, że każdy kongres botaniczny coś tam zmienia, więc trzeba zajrzeć do czegoś nowszego.
Nie chcę oczywiście kończyć stwierdzeniem: "Jak go zwał, tak go zwał.", zatem nie przymuszajmy, ale czasem prostujmy. Warto tak sobie podyskutować. :-)))
Gdybym zasiadał w Szacownej Komisji ds. nomenklatury, byłbym za wymową oryginalną, chociaż dostrzegam straszliwe kłopoty z tym, boć przecież ile ludzi wiedziałoby, jak wymiawiać to w języku tajskim, meksykańskim lub keczua.
Serdeczności!!!!!!!!
Romek |
|
|
|